Zielone 2022 – Dzień 3 – Wtorek

Cisza tu, cisza tam,

złapię ciszę – już ją mam…

Taka dziwna cisza trwała prawie do śniadania,

bo  w wielu pokojach nie było chętnych do wstawania.

Ale jakoś wszyscy w końcu się zebrali

i zupkę mleczną  z dodatkami chętnie zajadali.

Pogoda dzisiaj – taka jak być miała.

Czyli: nie jedna chmurka na niebie się zebrała.

Teraz mamy tylko nadzieję tak wielką,

że chmury nam gór nie przesłonią żadną mokrą mgiełką.

I tak właśnie było: ze szczytu Gubałówki

podziwiamy panoramę Tatr na przyszłe, dorosłe wędrówki.

Przed nami Giewont na ręki wyciągnięcie:

z tym Śpiącym Rycerzem robimy sobie zdjęcie.

Tuż obok Kasprowy, pod nim skocznie znane,

a jeszcze niżej miasto – to jest Zakopane.

Siedzieliśmy tu długo, bo wyszło słoneczko

I gdzieś sobie poszło to  chmurzaste mleczko.

Jednak musimy opuścić te piękne zakątki,

bo czeka nas zadanie: czas kupić pamiątki.

Więc wsiadamy znowu do pociągu niebieskiego

i zjeżdżamy z Gubałówki wprost do Zakopanego.

Teraz  powoli wędrujemy sobie Krupówkami,

oglądając drewniane domki z różnymi upominkami.

I jeszcze jedno przed nami zadanie:

trzeba kupić widokówki: niech każdy pozdrowienia dostanie.

Pani w pocztowym okienku wielkie oczy zrobiła,

ale  przyniosła wielką paczkę kartek – była bardzo miła.

Potem na obiad już wszyscy jechać chcieli,

bo od tych zakupów okropnie zgłodnieli.

Cudny  zapach obiadu obiecywał wiele …

O takim właśnie kotlecie marzyli marzyciele.

Potem czas odpoczynku: każdy jak Giewont leży,

aż się pyszny obiadek w brzuszku nam uleży.

A że słoneczko dalej grzeje ładnie,

zabawa na dworze, do gustu nam przypadnie.

Szaleństwa ogródkowe – kulinarne szaleństwo przerwało:

gofry, truskawki, bita śmietana: wszystkim było mało.

Jednak Pani Ula już szykuje niespodziankę nową:

czas na ognisko z kiełbaską domową.

Po tej uczcie przy ogniu spędzoną bezpiecznie,

musimy potańczyć i  pośpiewać koniecznie.

Więc się rozlega: „Płonie ognisko w lesie”

I „Ogniska już dogasa blask” – i w ciszy wieczornej nasz śpiew się niesie.

Tak dzień nam upłynął na zabawie doskonale,

a na koniec jeszcze „Wieczór Dziecka” więc nie kąpiemy się wcale.

Bo jutro ma być przecież  ten  Dzień pod znakiem „mokrości”:

świat mokry z deszczu, a my na Termach – będzie moc radości.

 Ale wszystko kiedyś musi się skończyć niestety:

więc teraz MY- JEMY rączki, buzie i ząbki ( a nie frytki i keczup )

leki, bajeczka i spacer do toalety…

I dobranoc, dobranoc: pchły na noc

Karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki.

Nietoperze za kołnierze, a biedronki do skarbonki

Ślimaki w kozaki, a krety do skarpety.

Dobranoc kolorowych snów

A jutro przeczytacie coś znów:)