Dzisiaj rano mała zmiana
Bo nie słychać tego piania
Za to kury gdaczą wszędzie …
Co to będzie? Co to będzie?
Było szybkie ubieranie…
I śniadanka zajadanie …
Bo wycieczka dziś daleka,
a czas szybko nam ucieka.
Pod Niedzicą niespotykany cud nad cuda:
wejść na zamek od razu nam się uda.
Pan przewodnik mądrym głosem
ubolewa nad Bolesława i Brunhildy losem.
A w rankingu dziwnych sprzętów
wygrał fotel z garnkiem w roli ustępu.
Skóry dzika i niedźwiedzia trochę strachu napędziły:
oby tylko w nocy nikomu się nie śniły.
Potem wozownia wypełniona bryczkami,
a tu już czeka port ze stateczkami.
HALNY szybki jak wiatr z tatrzańskich hal
płynął i płynął przed siebie w dal.
Ciepły głos pani Czubówny z edukacyjnego nagrania
wystraszył nas, że będzie kłopot z naszego długiego pływania.
Że nas powiezie w koło jeziora stateczek,
a miał tylko na drugą stronę, żeby zwiedzić drugi zameczek.
Na szczęście Kapitan dobrze wiedział gdzie płynąć
i w którym miejscu do portu zawinąć.
Więc spokojnie: drugiego zamku zaczynamy zdobywanie:
lochy, dziedzińce, baszty i widoków podziwianie.
Stąd widać wszystko: zamek poprzedni, jezioro, zaporę …
I tylko Tatr ciągle nie widać przez tę deszczową porę.
Teraz Dunajec – wzdłuż rzeki droga kręta wiedzie
do pawilonu TRZY KORONY prosto nas zawiedzie.
Ile tu roślin, zwierząt, eksponatów, nawet makieta cała …
Bogactwo tej okolicy w pełni nam ukazała.
Nie do wiary – to już dzień upłynął cały!
I już tylko schody nad Dunajcem do „zaliczenia” nam zostały 🙂
Przystań flisacka – na końcu wycieczki tu sobie siadamy:
patrzymy na wodę, słuchamy rzeki i … jemy banany 🙂
W domu pytanie: czy jesteśmy umęczeni?
No może trochę – ale jacy zadowoleni!!!
Znalazły się nawet siły na mapy rysowanie
i oczywiście na kąpiel i książeczek czytanie.
I tak upłynął bez deszczu! dzień czwarty, a Kto jest ciekawy
może o tym poczyta jutro do porannej kawy.
A jutro dzień nowy, nowe przygody, nowe rzeczy do poznania …
A czy słońce, czy deszcz? Nieważne – znowu będzie zabawa i ciekawe zadania:)