Zielone 2025 dzień 2: NIEDZIELA

Oj co się dzisiaj działo! Do samej 7 dobrze się spało, a Ci co wcześniej wstali – kodeksu przykładnie przestrzegali. Na śniadanie paróweczki wszyscy chętnie zajadali i… bez końca o dokładki wołali. Sprawnie leki przyjmowali, na cebulkę się ubrali: czapki, chustki, dobre buty i … gotowi do marszruty. Busik gotów na nas czeka: dzisiaj droga niedaleka, ale piękna, z widokami, a więc szybko wysiadamy. Trzeba bilet jeszcze kupić, i pieczątek sporo przybić, poznać co to TPN, żeby zacząć spacer ten. Spacer??? 3 kilometry w jedną stronę do pokonania, a przy Wiktorówkach schody ułatwiają – utrudniają i zmuszają do wspinania. Ale dzielne nasze zuchy: żelki, ciastka, kanapeczki sił dodają  i otuchy. Nikt nie wzdycha, nie marudzi, lecz się trudzi. No i innych ludzi tłumy, biją brawo, w górę kciuki, gratulacje i owacje! Macie rację: dają radę przedszkolaki, na dodatek idą cicho, tu popatrzą, tu coś słyszą – nawet kota widzą z myszą! W końcu po tych wielkich trudach, droga się skończyła, i śnieżnymi szczytami  – Rusinowa Polana nas uraczyła. Ciastka i kanapki, zjedzone w takich widokach: to niecodzienny rarytasik – i nie do powtórzenia przy chorzowskich blokach. Można by tu siedzieć, góry popodziwiać, owce popodglądać, o Gęsiej Szyi pomarzyć – ale się kiedy indziej musi to zdarzyć. Dziś trzeba stąd odejść, szlak niebieski porzucić  i zielonym szlakiem na czas do busika wrócić. Ha! Droga delikatnie w dół, kamieniami, lasem i… udało się nam być przed czasem! Busik punktualnie się pojawił, na obiadek dowiózł – na obiadek smakołyki: rosół, mięsko w pysznym sosie, buraczki i  małe kluseczki – wszystko to z wilczym apetytem zjadają  nasze małe aniołeczki. No … teraz zasłużony odpoczynek, brzuszek do góry wystawić, może jakaś zabawa… O nie! To trudna sprawa: przecież na dworze jest słońce, na boisku trawa … Więc w ogrodzie się bawimy i pogodą się cieszymy, na dodatek Pani Ula, znowu nam smakołyk dała – słodki, pyszny i czerwony: to jest arbuz ulubiony! Słonce schodzi coraz niżej, a my mamy jeszcze plany nie na żarty: tak kolacja, owszem kąpiel,  lecz ważniejsze jest „piżama party”. Trochę śpiewu, trochę tańca, aż do „ziewu” i do „spańca”. Tak upłynął cały długi drugi dzionek. Ciekawe co też nam przyniesie jutrzejszy poranek? A teraz? Teraz karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki, jeże w kołnierze a biedronki do skarbonki, krety do skarpety a mrówki w kryjówki. Kolorowych snów – jutro spotkamy się znów :)))