Znów poranek piękny – bo dzieci grzeczne i słonko na dworze,
więc pogoda na wycieczkę najlepsza jaka być może!
Śniadanie szybko minęło – żarłoczki wszystko wyjadają.
Potem pakowanie z wprawą – i już się dzieci pięknie ustawiają.
Dwa pienińskie zamki: to kierunek wyprawy
Jakie zamki? Każdy jest ciekawy.
Pierwszy to zamek Niedzica: w samo południe na dolnym dziedzińcu stajemy.
Hejnał zamkowy się rozlega i przewodniczkę poznajemy.
Zwiedzamy lochy, gdzie więzienne narzędzia i kraty,
I dziura, która spełnia marzenia – może ktoś będzie bogaty?
Potem w studni ducha Brunhildy szukamy,
ale ciszę tylko słyszymy, choć głęboko do środka zaglądamy.
Z górnego dziedzińca podziwiamy piękne widoki:
na dalekie góry, oba jeziora, drugi zamek i białe obłoki.
Niestety – z zaskoczeniem się dowiadujemy,
że nasze żarłoczki wciąż pytają: kiedy jeść będziemy?
Więc z zamku w pośpiechu wychodzimy,
I na łące przez zamkiem bułeczkami się raczymy.
Potem karety, karoce i stare powozy w wozowni oglądamy,
Ale już na rejs statkiem wielką ochotę mamy.
Na przystani przystanęliśmy na chwilkę w tym biegu,
bo Statek HALNY właśnie przybijał do brzegu.
Zajęliśmy pokład górny prawie cały,
bo stąd widok na zamki i jezioro był doskonały.
Droga na drugi brzeg była „wietrzna” i ekscytująca,
a na dodatek zamek Czorsztyn w całej krasie prezentująca.
Na pożegnanie – Kapitan statku poważny,
każdemu pogratulował, że „taki” odważny.
My też w uznaniu odwagi i wzorowego zachowania
zaprosiliśmy naszych zuchów do lodów skosztowania.
Miło się siedziało przy lodach w przystani,
lecz musieliśmy iść pod drugi zamek: polami, lasami.
Zamek Czorsztyn nie skrywa komnat wystawnych.
To warowna ruina po czasach rycerskich pradawnych.
Potem ciężko pod górę prowadziła nas droga,
a tu już autobus czekał i następna przygoda.
Jadąc wzdłuż Dunajca rwącej fali,
do przystani flisackiej żeśmy dojechali.
Tu na makiecie Pienin – gór nad Dunajcem rozłożonych,
szukaliśmy zamków po obu jego brzegach położonych.
Zobaczyliśmy też flisaków i tratwy uszczelnione choinkami,
i siedzieliśmy nad Dunajca brzegiem, racząc się bułeczkami.
Słoneczko nadal pięknie świeciło, a rzeka szumiała aż miło,
ale czas nas poganiał, bo późno się zrobiło.
Dojechaliśmy prosto na obiado – kolację do domu
I nasze żarłoczki znów jadły i jadły – ale naleśników nie zabrakło nikomu.
A że słoneczko nadal zachęcająco świeciło,
pobiegliśmy na dwór i bawiliśmy się aż miło.
No ale w końcu zaszło słonko za górami
i po tym długim dniu pożegnało się z nami.
A, że wszystko kiedyś musi się skończyć niestety,
więc teraz leki, kąpiel, bajeczka, spacer do toalety…
Dobranoc: pchły na noc
Karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki.
Nietoperze za kołnierze, a biedronki do skarbonki
Ślimaki w kozaki, a krety do skarpety.
Dobranoc kolorowych snów
A jutro przeczytacie coś znów:)