Cisza tu, cisza tam,
złapię ciszę – już ją mam…
Taka dziwna cisza trwała prawie do śniadania,
bo w wielu pokojach nie było chętnych do wstawania.
Ale jakoś wszyscy w końcu się zebrali
i zupkę mleczną z dodatkami chętnie zajadali.
Pogoda dzisiaj – taka jak być miała.
Czyli: nie jedna chmurka na niebie się zebrała.
Teraz mamy tylko nadzieję tak wielką,
że chmury nam gór nie przesłonią żadną mokrą mgiełką.
I tak właśnie było: ze szczytu Gubałówki
podziwiamy panoramę Tatr na przyszłe, dorosłe wędrówki.
Przed nami Giewont na ręki wyciągnięcie:
z tym Śpiącym Rycerzem robimy sobie zdjęcie.
Tuż obok Kasprowy, pod nim skocznie znane,
a jeszcze niżej miasto – to jest Zakopane.
Siedzieliśmy tu długo, bo wyszło słoneczko
I gdzieś sobie poszło to chmurzaste mleczko.
Jednak musimy opuścić te piękne zakątki,
bo czeka nas zadanie: czas kupić pamiątki.
Więc wsiadamy znowu do pociągu niebieskiego
i zjeżdżamy z Gubałówki wprost do Zakopanego.
Teraz powoli wędrujemy sobie Krupówkami,
oglądając drewniane domki z różnymi upominkami.
I jeszcze jedno przed nami zadanie:
trzeba kupić widokówki: niech każdy pozdrowienia dostanie.
Pani w pocztowym okienku wielkie oczy zrobiła,
ale przyniosła wielką paczkę kartek – była bardzo miła.
Potem na obiad już wszyscy jechać chcieli,
bo od tych zakupów okropnie zgłodnieli.
Cudny zapach obiadu obiecywał wiele …
O takim właśnie kotlecie marzyli marzyciele.
Potem czas odpoczynku: każdy jak Giewont leży,
aż się pyszny obiadek w brzuszku nam uleży.
A że słoneczko dalej grzeje ładnie,
zabawa na dworze, do gustu nam przypadnie.
Szaleństwa ogródkowe – kulinarne szaleństwo przerwało:
gofry, truskawki, bita śmietana: wszystkim było mało.
Jednak Pani Ula już szykuje niespodziankę nową:
czas na ognisko z kiełbaską domową.
Po tej uczcie przy ogniu spędzoną bezpiecznie,
musimy potańczyć i pośpiewać koniecznie.
Więc się rozlega: „Płonie ognisko w lesie”
I „Ogniska już dogasa blask” – i w ciszy wieczornej nasz śpiew się niesie.
Tak dzień nam upłynął na zabawie doskonale,
a na koniec jeszcze „Wieczór Dziecka” więc nie kąpiemy się wcale.
Bo jutro ma być przecież ten Dzień pod znakiem „mokrości”:
świat mokry z deszczu, a my na Termach – będzie moc radości.
Ale wszystko kiedyś musi się skończyć niestety:
więc teraz MY- JEMY rączki, buzie i ząbki ( a nie frytki i keczup )
leki, bajeczka i spacer do toalety…
I dobranoc, dobranoc: pchły na noc
Karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki.
Nietoperze za kołnierze, a biedronki do skarbonki
Ślimaki w kozaki, a krety do skarpety.
Dobranoc kolorowych snów
A jutro przeczytacie coś znów:)