Zielone dzień 7

I już nadszedł piątek tym razem …

Dziś będziemy walczyć z rzeczami i czasem

żeby znów zdążyć spakować dobytek cały,

by wszystkie rzeczy na miejsce powracały,

żeby nie brakowało nic nikomu,

i by punktualnie wrócić do domu 🙂

Ale zanim ta walka się rozpoczęła, bardzo niespiesznie i powoli dziś wstawaliśmy – no bo śniadanie o 9.00. Jednak wyjątkowo cisza błoga tylko o 5.00 i cisza pożądana jeszcze o 6.00, ale już parę minut później dało się słyszeć pojedyncze szepty. Ktoś musiał widocznie wstać o takim wczesnym poranku w celach higienicznych i widocznie musiał nieco szerzej otworzyć oczy, że udało mu się dostrzec wiszące w drzwiach kartki. Ci pierwsi, liderzy, zwiadowcy – musieli wykazać się umiejętnościami niecodziennymi. Nie wiemy kto to był -bezimienni bohaterowie tego ostatniego zielono-przedszkolnego poranka.  Poranka po szalonej Zielonej Nocy – jak nakazuje tradycja ta noc należy do Duszka Zielonego Przedszkola, który psikusami żegna się z dzieciakami. W tym roku, ponieważ  zdobywaliśmy sprawność Małego Geografa, Duszek Zielonej Nocy przygotował dla każdego pokoju Mapę. Kto potrafił odczytać mapę we właściwy sposób, dotarł do siedziby Duszka Zielonej Nocy oznaczonej jego podobizną. Kto miał tyle odwagi, żeby otworzyć drzwi i zaglądnąć na schody prowadzące na strych: WYGRANA! mógł odszukać worek z nagrodą dla swojego pokoju!!! Emocje nie pozwoliły tego zadania wykonywać w całkowitej ciszy i wykluczały porozumiewanie się szeptem. No więc pobudka choć nie wymuszona i naturalna,  dziś  miała miejsce o wiele wcześniej niż w poprzednie dni. No i była bardzo niezdrowa !!! Ale smakowita 🙂 Wygrane worki skrywały w sobie smakołyki – no i jak tu nie skosztować! Super przedszkolacy przyszli po pomoc: potrzebujemy woreczki, żeby po równo rozdzielić słodycze. No i w takiej atmosferze wielkich wydarzeń i emocjonalnych opowieści o Duszku: był czarny, powiewał takim białym …  powoli zbliżaliśmy się do  ostatniego  śniadania. Na powitanie Pani Ula poskarżyła się na Duszka: cudnie – dostałam słodycze, ale obsmarował mi klamkę czymś słodkim! Palce mi się kleją miodem:) To specjalnie tak: bo pani Ula to sama słodycz i miód na podniebieniu! A ostatnie śniadanie też tak jak poranek toczyło się powoli i niespiesznie, taki wolny rozbieg przed startem w pakowanie. W końcu się zaczęło, ustaliliśmy zasady, kolejność i wszystko po kolei ( co prawda zdarzyło się, że i tak ktoś chciał za bardzo pomóc i postanowił wymyć kalosze ze wszystkich stron). I tak do 13.00 od łóżka do łóżka – bo na łóżkach rozdzielaliśmy swoje rzeczy: moje – nie moje. Od walizki do walizki: moje – nie moje, bo czasami wahanie: a może jednak moje? Mamy wszyscy nadzieję, że co się pomieszało, to wkrótce się odmiesza i trafi z powrotem do właścicieli. Prosimy o pomoc dorosłych przy rozpoznawaniu rzeczy i odnajdywaniu zagubionych!!! W pokojach nic nie zostało, wszystko zostało zabrane – tylko właśnie może pomieszane:) Uff udało się! Do obiadu zasiedliśmy już gotowi do wyjazdu – bo jeszcze w międzyczasie spakowały się zabawki, książki, klocki i wszystko to, co wyjechało z przedszkola.  Torby zostały zniesione na podwórko i okazało się, że przyjechał po nas WIELKI CZŁOWIEK – KIEROWCA, który stwierdził, że zawija rękawy i do dzieła: sam zapakował wszystko do autobusowego bagażnika. WIELKIE DZIĘKI!!!  Ostatni obiadek: dziś w menu nasza ulubiona zupka pomidorowa, a na drugie rybka, ziemniaki i surówka z czerwonej kapusty – jak zwykle uczta dla podniebienia. A potem już tylko: leki z naszej Apteki przed wyjazdem. Ostatnie zdjęcia przed domem Pani Uli ( z nieco jednak mieszanymi uczuciami i niepewnymi minami). Jeszcze podziękowania dla Pani Uli i pani Krysi: za opiekę, ucztowanie i cierpliwość do naszego gadania na jadalni i powrotów niepewnych na telefon. Na pamiątkę podarowaliśmy Pani Uli TACĘ jak na MASTER CHIEFA przystało,  która każdego dnia, o każdej porze naszą JEDENASTKĘ przypominać jej może. I teraz już koniec, nie ma już nic innego do zrobienia, tylko wsiąść do autobusu i WRACAĆ DO DOMU!!!.  Jeszcze ostatnie spojrzenie na widok spod zielonoprzedszkolnego domu, na łąkę z kwitnącymi kwiatami mleczykami – zabrakło nam czasu, a mieliśmy w planie wyrobić swój własny syrop mniszkowy – ALE MOŻE NASTĘPNYM RAZEM SIĘ UDA! 🙁  Ostatnie zdjęcia i… parami do autobusu.

I już … KONIEC. Droga powrotna minęła szybko i bez problemów. Mały koreczek przed wjazdem na autostradę, potem gładko i bez komplikacji – i już Was widzimy czekających przed Przedszkolem. Tylko dodatkowa runda autokarowa, żeby łatwiej było wysiadać, Torba z pamiątkami i już tylko RAMIONA MAMY I TATY!!!

P.S.1.
Wszystkie Panie serdecznie dziękują TYM, którzy wytransportowali bagaże z budynku do autobusu. Bez tej BEZCENNEJ POMOCY nie miałyby MOCY na nic innego w tym dniu ostatnim.

P.S.2.

Wszystkie Panie wyrażają swoje wielkie podziękowania Rodzicom, którzy przede wszystkim muszą być wypełnieni ogromnym zaufaniem do nas – nauczycieli, którym powierzają swoje pociechy na czas wyjazdu. Zaufaniem w naszą  mądrość, kompetencje, zaangażowanie, dobrą wolę, ofiarność, oddanie i odpowiedzialność. Muszą być wypełnieni odwagą, aby często po raz pierwszy „wypuścić” swoje dziecko spod rodzicielskich skrzydeł. To jak powtórne przecięcie pępowiny. Muszą być poza tym wypełnieni absolutną pewnością, że dają dzieciom swoje przyzwolenie na taką samodzielność, aby nie obciążać dziecka poczuciem winy i swoim rozczarowaniem, że „mama lub tata tak bardzo tęsknią – a ty się tak dobrze bawisz i wcale o nas nie myślisz”. Za taką postawę i wszelką POMOC: DZIĘKUJEMY:)