Zielone dzień 6

Niby nic nie zaplanowaliśmy wczoraj, ale wszyscy wiedzieli: to ten dzień kiedy idziemy na basen! Kto  do nas dzwonił od samego rana zadawała pytanie: jaka pogoda??? A kiedy mówiliśmy, że pada: słyszeliśmy:  Oj to niedobrze:( A my mówiliśmy: Całe szczęście, że pada, bo mamy szansę, że uda się zrealizować to, co mamy jeszcze do zrobienia. No bo gdyby nie padało – byłoby nam żal fajnej pogody. A tak … możemy robić co chcemy!!! No nie do końca! Nie możemy spać sobie do kiedy chcemy: a dzień biegnie wg ustalonego zwyczaju: 5.00: słodka cisza, 6.00 – nieustanna cisza, 7.00 – przeważająca cisza, choć dzisiaj zdarzyły się poranne „incydenty”  wytrącające z błogiego snu. Ale … udało się wszystkim wstać i przygotować się do śniadania – tak, że rozpoczęło się o właściwej porze. A tylko dzięki temu, że bagaże były perfekcyjnie przygotowane – błyskawicznie po śniadaniu byliśmy gotowi do wyjazdu na basen. Na miejscu okazało się że pomimo wczesnej pory, wcale nie jesteśmy tu sami. Tłumy!!! No ale takich jak my – przed szkolnych, to tylko my! Więc zaraz po powitaniu i  szkoleniu przez panią Ratownik, mogliśmy rozpocząć „mokre zabawy” w dostępnych nam miejscach 🙂 Hm dużo tu nie ma o czym pisać, bo: mokre, ciepło, wesoło, radośnie … tak spędziliśmy sobie 4 godziny. I pewno, gdyby nie burczenie w żołądkach i rozmiękczone paznokcie, nikt by nawet nie pomyślał o zakończeniu tego wodnego szaleństwa na dolnym basenie, na zjeżdżalni i na górnym basenie. No ale – jeść się chce! I ciekawość, co też pani Ula dziś wymyśliła? Korzystanie z szatni w Białce jest najłatwiejsze na całym świecie, a już na pewno w świecie term tatrzańskich. Więc odnalezienie szafki, przebranie się, spakowanie … nie sprawiło nikomu problemu i wszystko udało się AKURAT! Jednak „woda wyciąga” i w drodze powrotnej na obiad, znakomita większość z nas, drogę powrotną wykorzystała na zasłużoną i regenerującą drzemkę:) A co pani Ula wymyśliła na nasze wygłodniałe apetyty? Dzisiaj krupnik na pierwsze danie – zniknął w całości, ale bez jakiegoś specjalnego komentarza. Jednak kiedy pojawiło się drugie danie: wszyscy jęknęli z zachwytu: młode ziemniaczki z koperkiem, kotlety z piersi kurczaka i zasmażana młoda kapustka.  Co prawda pewne problemy stwarzała ta ostatnia pozycja – ale wszyscy zgodzili się spróbować tej nowinki kulinarnej, dla niektórych całkowicie premierowej. Natomiast widok pustych talerzy, z których zniknęła nie wiadomo kiedy cała zawartość, bez potrzeby specjalnego krojenia …. wywołał jęk zachwytu u nas dorosłych. Super! I oczywiście bitwa na „kotlety” i „łoł – moje ulubione ziemniaki z masełkiem”, i znów „nie kończąca się opowieść o dokładkach” – i nie wiadomo kiedy byliśmy już po całym obiedzie. Mgnienie oka – tak to niektórzy określają. Jednak po takim obżarstwie, konieczność wydłużonego relaksu jest bezdyskusyjna. Z zapowiadanych 15 minut zrobiła się godzinka – bo wszyscy spragnieni byli „po prostu” zabawy we własnym gronie swoich domowych zabawek. Ale jednak mieliśmy zaplanowaną, choć nie planowaną „rzecz” do zrobienia tego miłego popołudnia. Otóż postanowiliśmy, przygotować się na spotkanie z Duszkiem Zielonej Nocy: zrobimy wizerunek tego nieuchwytnego nocnego psotnika. Co prawda nikt nigdy go nie widział, i nikt nie wie jak wygląda, więc dlatego każda, nawet najbardziej nieprawdopodobna wersja jego portretu może być prawdziwa. Duszek Zielonej Nocy pochodzi z Tatr, więc wielce prawdopodobne jest jego skaliste pochodzenie – no bo Tatry to jednak skały, o czym doskonale wiemy z wykładu w Centrum Edukacji. Z kolei elementem skalistych Tatr są niewątpliwie kamienie – więc to ten budulec będzie najwłaściwszy. Zresztą, całkiem „przypadkowo” jesteśmy w posiadaniu pół wiaderka najprawdziwszych kamieni (nie licząc całego nielegalu w prywatnych bagażach). W jednej chwili nasza jadalnia zmieniła się w olbrzymi warsztat prac kamiennych i wszelkich artystycznych, a efekt tych prac był oszałamiający i zachwycający nas wszystkich. Najbardziej oszołomiona była pani Ula, kiedy zobaczyła, co można ze zwykłych kamieni zrobić, oprócz podjazdu do domu. Jednak kamienne ludko-stworki, to nie jedyne zadanie zaplanowane na dzisiejszy nie planowany  wieczór. Niektórzy z nas pamiętają kolonijno-obozowe (kto dziś wie co to kolonie???) tradycje zbierania pamiątkowych podpisów na koszulkach na zakończenie wspólnego pobytu. Hmm – jednak nie chcemy narażać się rodzicom – nie będziemy niszczyć ubrań, o nie! Mamy przecież naszą Księgę Małego Geografa: na niej się wszyscy podpiszemy! Każdemu! Przygotowaliśmy się do tej tytanicznej pracy – no bo jednak jest nas 38, więc każdy musi złożyć 37 podpisów swoim kolegom na pamiątkę. O … nic łatwiejszego, wystarczy odpowiednia gimnastyka dłoni i palców i już zaczynamy w długim „wężu” czyli:  po kolei podpisywać się po kolei na każdej przygotowanej Księdze. No to prawda: trochę to trwało! Ale gratulacje składa sama pani Dyrektor – doskonale wie, co to składanie setki podpisów na ważnych dokumentach. Teraz wystarczy znów trochę gimnastyki palców i dłoni, i tak zrelaksowanym można udać się na … kolację!!! Tym bardziej, że bardzo obiecujące zapachy rozchodzą się dookoła kusząco. Kto tylko wchodzi do jadalni, nie wierzy własnym oczom … Dwa dni temu Klara niechcący zapytała: A będzie kiedyś pizza. wtedy usłyszała odpowiedź, że my tutaj jemy obiady  domowe, a pizza jest domową potrawą np. w Mediolanie a nie w Poroninie. Ale wtedy już z tajemniczej miny pani Uli można było wyczytać jakieś mocne postanowienie. No i dzisiaj wieczorem, to  marzenie o  pizzy domowej się spełniło:) I znów „niekończąca się opowieść o dokładkach” i niewiarygodne ilości pochłanianych kawałków, wysokiej, dobrze wypieczonej pizzy na chrupiącym cieście. Prawda, że brzmi obiecująco i ekscytującą??? Jedynym sposobem na przerwanie tej uczty, była zapowiedź jeszcze większego zaplanowanego, a nie planowanego wydarzenia: tradycyjna dyskoteka na zakończenie Zielonego Przedszkola. Dzisiaj jednak niespodzianka: skoro to ma być przednocna dyskoteka, to wymaga ona wyjątkowych strojów. a jedynym właściwym strojem nocnym jest jak wiadomo: piżama! Więc zapraszamy na Wielkie Piżama-Party!!! I co? Nikt się nie oburzył! Wszyscy zachwyceni!!! I już gotowi, by biec do pokoju i czym prędzej się do tej zabawy przygotować. Bardzo szybko świetlica zapełniła się PIŻAMOWCAMI, gotowymi do pysznej zabawy. I taka była. Na szczęście emocji i aktywności w tym dniu było dostatecznie wiele, więc nikt za bardzo nie protestował, kiedy pojawił się ostatni taniec: „Dziewczynki proszą chłopców – i żaden nie odmawia”. A potem już tylko: odrobina picia, całkiem mało mycia, leki z naszej Apteki i cudownie szybki sen 🙂 Noooo co prawda nie dla wszystkich:) Bo to przecież najbardziej pracowita noc dla Duszka Zielonej Nocy, który już z zadowolenia zaciera ręce na myśl o tych wszystkich PSIKUSACH :)))